– Nasz oddział zakaźny jest po remoncie, dysponuje 23 łóżkami. Co prawda wykonaliśmy już kontrakt z NFZ, ale cały czas utrzymujemy oddział w stanie gotowości, mamy pełną obsadę personelu. Nikt nie jest na urlopie. Mamy też zgromadzoną odpowiednią ilość leków – mówi portalowi rynekzdrowia.pl Beata Trzop, zastępca dyrektora szpitala.
Grypa przez granicę
Wirus nie wie, co to granica państwa. Dlatego funkcjonariusze Straży Granicznej i Służby Celnej informują podróżnych udających się na Ukrainę o sytuacji epidemiologicznej w tym kraju oraz o sposobach zabezpieczania się przed infekcją. Na wskutek medialnych doniesień o ognisku epidemii grypy za naszą wschodnią granicą, zmniejszyła się ilość osób wyjeżdżających na Ukrainę. Osoby wjeżdżające do Polski, u których występują objawy charakterystyczne dla grypy natychmiast badane są przez lekarza, w którego gestii leży decyzja o ewentualnej obserwacji w najbliższym szpitalu z oddziałem zakaźnym. Wyznaczono strefy izolacyjne na przejściach granicznych.
Polskie służby medyczne nie odnotowały wzrostu ilości zgłoszeń pacjentów z objawami grypy w przychodniach w regionie podkarpackim, a nawet przeciwnie – w minionym tygodniu nastąpił nawet spadek tego typu zachorowań.
Jak przypomina rzecznik wojewody podkarpackiego Wiesław Bek, w regionie z grypą A/H1N1 lekarze mają do czynienia od maja, bo właśnie tam zanotowano jej pierwszy przypadek.
– Wtedy przećwiczyliśmy wszystkie procedury związane z możliwością występowania nowej grypy i rozprzestrzeniania się jej. Chodzi przede wszystkim o uiejętność docierania do osób zarażonych, potencjalnych nosicieli, ich izolacji i leczenia. Te procedury są w pełni sprawne. W tej chwili sytuacja jest o tyle wyjątkowa, że ogniska grypy na Ukrainie, jak wynika z doniesień mediów, są dużo większe, ale dla nas praktycznie to nic nie zmienia – mówi portalowi rynekzdrowia.pl Wiesław Bek.