Opierając się na tej wiedzy dr O'Shaughnessy i jej zespół zastosowali inhibitor enzymu PARP1 w leczeniu kobiet z potrójnie negatywnym rakiem piersi, który zdążył już dać przerzuty. W testach udział wzięło 116 pań. Połowie z nich podano standardową chemioterapię, a połowie chemioterapię razem z inhibitorem PARP (o symbolu BSI-201).
Okazało się, że dzięki dodaniu inhibitora czas życia wolny od nawrotów choroby wydłużył się średnio o ponad trzy miesiące, a grupa pacjentek odnoszących korzyści z terapii wzrosła z 21 proc. do 62 proc. Lek nie zwiększał toksyczności chemioterapii.
"Ponieważ w komórkach z zachowaną prawidłową funkcją genu BRCA (tzn. z jedną prawidłową kopią) mechanizm wykorzystujący PARP jest w zasadzie zbędny, zablokowanie go nie powoduje uszkodzenia komórek zdrowych. Oznacza to, że inhibitory PARP działają wybiórczo na komórki nowotworowe, nie narażając tkanek zdrowych" - podkreśliła w rozmowie z PAP dr Senkus-Konefka. Dzięki temu wykazują niższą toksyczność niż stare chemioterapeutyki.
Podczas spotkania w Orlando przedstawiono również inne badania, które wykazały, że doustny inhibitor PARP o nazwie olaparib zastosowany samodzielnie powodował zmniejszenie rozmiarów guza piersi u 40 proc. badanych kobiet z mutacjami w genie BRCA1 lub BRCA2. U pacjentek tych standardowa chemioterapia nie dawała żadnych korzyści.
Prowadzący badania dr Andrew Tutt z Kings College w Londynie, porównał komórkę z "niesprawnym" genem BRCA do stołu na trzech nogach. Taki stół ciągle stoi, ale gdy podetnie mu się drugą nogę (tj. zablokuje enzym PARP) - zaczyna się walić.
Jak zaznaczyła dr Senkus-Konefka, prace te są bardzo ciekawe, ale niestety dotyczą dość małej populacji chorych na raka piersi. Chodzi o pacjentki z mutacjami BRCA1 lub BRCA2, które stanowią kilka procent chorych na raka piersi oraz części kobiet z rakiem potrójnie negatywnym. Łącznie może to być ok. 10-15 proc. wszystkich chorych.
"Jednak, jeżeli te wyniki potwierdzą się w dalszych badaniach klinicznych, będzie to na pewno przełom w terapii pacjentek, które obecnie szczególnie trudno leczyć" - podsumowała dr Senkus- Konefka.