Od 1 marca br. domową opiekę długoterminową nad pacjentami, zgodnie z nowymi przepisami, przejęły pielęgniarki rodzinne. W opinii środowiska pielęgniarskiego nowy system nie sprawdza się. Samorząd pielęgniarski szacuje, że wskutek nowych zasad, fachową opieką zostało objętych tylko około 30 proc. pacjentów, spośród tych, którym gwarantowano ją jeszcze w lutym.
Kiedy w życie wchodziły nowe przepisy, NFZ wyjaśniał, że pacjent obłożnie i długotrwale chory, wymagający zabiegów pielęgniarskich, może być zakwalifikowany do opieki długoterminowej realizowanej w domu przez pielęgniarkę finansowaną w ramach opieki długoterminowej domowej, ale może też być skierowany do stacjonarnego zakładu lub zostać objęty opieką przez pielęgniarkę podstawowej opieki zdrowotnej (POZ), rozliczanej według stawki opartej o tzw. osobodzień.
Zmiany miały na celu, m.in. likwidację tzw. zadaniowej formy świadczeń pielęgniarskich, która w opinii NFZ była zbyt kosztowna i niewłaściwie rozliczana.
Jak wyjaśniał na początku marca Andrzej Troszyński, rzecznik prasowy Funduszu, do czynności pielęgniarskich w opiece długoterminowej – rozliczanej w formie zadaniowej – włączano np. czynności pielęgnacyjne, które mógł wykonywać opiekun lub rodzina. Nie są one jednak świadczeniem medycznym, za które powinien płacić NFZ.
Dumping pomógł Funduszowi
Zgodnie z nowymi przepisami pacjenci, mieszczący się w skali Barthel od 0 do 40, powinni być objęci opieką długoterminową przez pielęgniarki, które podpiszą kontrakt z NFZ. Oddziały Funduszu ogłosiły konkursy na usługi pielęgniarskie w opiece długoterminowej. Na zapewnienie realizacji tych świadczeń NFZ przeznaczył w tym roku 115 mln zł.
Większość pielęgniarek, świadczących wcześniej opiekę długoterminową, kontrakty z NFZ podpisała. Zasady, zwłaszcza finansowe, zmieniły się na niekorzyść, do czego, np. w Małopolsce, „przyłożyło się” samo środowisko pielęgniarek. Startując w konkursach niektóre spółki pielęgniarskie proponowały ceny wręcz dumpingowe.
Przewodniczący Małopolskiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych Tadeusz Wadas twierdzi, że w Małopolsce podstawowym kryterium wyboru spółki pielęgniarskiej była cena. Wadas przyznaje, że doszło do dumpingu. Wygrały firmy sieciowe, które mogły obniżyć stawki od 15 do 30 proc. W jego opinii, był to jeden z powodów drastycznego spadku stawek nawet do 24 zł od chorego dziennie.
Fundusz miał więc wybór i trudno oczekiwać, by z niego nie skorzystał. Niższe stawki weszły w życie nie tylko w Małopolsce, ale także np. w Wielkopolsce czy w Łódzkiem, gdzie, jak przyznaje rzecznik prasowy Łódzkiego Oddziału NFZ Beata Aszkielaniec, stawka za opiekę nad pacjentem jest niższa niż w 2009 roku (przekraczała 30 złotych za osobodzień) i wynosi obecnie 23-24 zł.
Stawkę tę oczywiście trzeba pomnożyć razy 0,4, bo taki obowiązuje wskaźnik. Daje to ostatecznie 9,2 złotych dziennie za opiekę nad jednym pacjentem. Efektem poczynionych, m.in. w ten sposób oszczędności, była większa liczba kontraktów podpisanych przez oddziały Funduszu na świadczenie opieki długoterminowej.
Tylko pacjenci terminalni?
Z opieką długoterminową, świadczoną w ramach kontraktów z NFZ, z trudem, bo z trudem, ale się uporano. Pozostał jednak problem pacjentów, którzy nie zostali objęci taką opieką, ponieważ obniżono kryterium w skali Barthel z 60 do maksymalnie 40 punktów. Sprawia to, że wielu chorych, wymagających stałej opieki pielęgniarskiej, zostało jej pozbawionych.