Jak powiedział, w chorobach nowotworowych konieczne jest opieranie się na wielu parametrach organizmu. W ich przypadku nie ma pojedynczych związków, które naukowcy moglibyśmy potraktować jako znacznik sygnalizujący pojawienie się nowotworu. Tak dzieje się np. w przypadku cukrzycy - wystarczy w zasadzie obserwować poziom glukozy i kilku związków - to wystarcza do potwierdzenia lub wykluczenia choroby.
Na razie naukowcy ograniczyli się do zbadania nowotworów układu moczowo-płciowego. Jednak prof. Kaliszan nie wykluczył, że w przyszłości na podstawie informacji dostarczanych przez nukleozydy zawarte np. w krwi będzie można wyławiać informacje o innych rodzajach nowotworów.
"Cały czas szukamy nowych metod. W przyszłości można będzie obserwować np. białka produkowane przez geny zmienione wskutek chorób nowotworowych" - tłumaczył. "Teoretycznie w badania można włączyć również inne metabolity produkowane przez organizm, a nie tylko nukleozydy. W naszych organizmach występuje ich kilka tysięcy" - dodał.
Opracowana metoda umożliwia rozpoznanie osoby chorej zarówno w bardzo zaawansowanym etapie choroby, jak i u osób, które jeszcze nie mają rozpoznanego nowotworu, bo nie występują u nich objawy kliniczne - np. ból czy odnaleziony guz.
Prof. Kaliszan podkreślił jednak, że prace nad metodą wciąż trwają. Naukowcy przebadali do tej pory 200 pacjentów, ale teraz uzyskane wyniki muszą potwierdzić na próbie nawet tysiąca chorych. "Szacujemy, że badania potrwają około dwóch lat. Jednak to, jak szybo metoda znajdzie się na rynku usług medycznych, zależy od jej efektywności" - podsumował.