Czy nanomaszyny mogą rozwiązać problemy związane z niedoskonałością innych terapii stosowanych w walce z rakiem? Prof. Piotr Stępień z Instytutu Genetyki i Biotechnologii Uniwersytetu Warszawskiego wraz ze studentami i współpracownikami prowadzą projekt badawczy "Koń trojański", w którym rolę mitologicznej drewnianej pułapki pełnią erytrocyty - komórki pobrane od pacjentów.
Naukowiec ma nadzieję, że wykorzystując naturalny proces tzw. programowanej śmierci komórek, w przyszłości człowiek będzie w stanie hamować rozwój komórek rakowych. Genetyka rozwija się obecnie w bardzo szybkim tempie. Naukowcy mogą dziś sekwencjonować dowolne genomy, uczą się też, jak blokować geny odpowiedzialne za poszczególne funkcje organizmu. Czy za kilka, kilkanaście lat będą już umieli zablokować rozwój nowotworów?
Badania w dziedzinie nanotechnologii, które umożliwiłyby dotarcie z terapią bezpośrednio do źródła choroby - w organizmie pacjenta, prowadzone są na całym świecie. Jeden z takich projektów prowadzi prof. Stępień. Wraz z zespołem pracuje on nad utworzeniem "żywych torped", które docierałyby do ognisk nowotworowych, niszcząc je.
"Pomysł polega na tym, żeby ładować erytrocyty substancjami przeciwnowotworowymi. Erytrocyty to fascynujące komórki, a ich wielką zaletą jest fakt, że pochodzą od pacjenta - są więc tolerowane przez jego organizm. Za pomocą prostych manipulacji można wypłukać to, co mają w środku i zrobić tzw. cienie, czyli duchy komórek, które potem można ładować różnymi substancjami" - tłumaczy uczony.
Pierwszą fazą projektu jest konstruowanie "żywych" torped (w istocie erytrocyt nie jest żywy, służy tu tylko jako rodzaj torebki na substancje). Projekt będzie realizowany we współpracy z naukowcami z Instytutu Fizyki PAN oraz z badaczami z Centrum Onkologii w Warszawie. Testy będą prowadzone na myszach. Naukowcy liczą, że wywołując proces śmierci komórek, będą w stanie hamować komórki rakowe.